Dzis wlasciwie o niczym konkretnym. Tak po prostu mialam ochote powiedziec do was "czesc", a moze raczej napisac. Tak czy siak jestem :-). Popijam sobie poobiednie capuchino , slucham muzyki i gadam z Nadia. I tak sobie pomyslalam wlasnie, ze chyba na codzien nie zdaje sobie sprawy , jaka jestem szczesciara! Przede wszystkim mam 2 cudowne coreczki, ktore sa dla mnie najpiekniejsze (podkreslam dla mnie) i sa calym moim zyciem , dawca energi pozytywnej , motorem napedzajacym. Wczoraj mialam okazje przeczytac post u Green Canoe (polecam ) na temat utraconego dziecka. Co prawda , tak jak napisalam, jestem szczesciara i mnie to nie dotknelo . Jednak baaardzo wzruszyla mnie wypowiedz Green Canoe. Wiem, ze musi to byc ciezkie przezycie i ze nie rowna sie z niczym innym. Zapomniec sie nie da nigdy. Takie rzeczy pozostaja w nas . Jedni cierpia w ciszy i samotnosci , inni glosno wyrazaja swoj bol. Jakakolwiek by nie byla droga do staniecia na nogi po takiej tragedii, napewno jest ciezka i niezapomniana. Tak wiec z calego serca chcialabym napisac wszystkim tym matka, ktore utracily swoje malenstwa - PRZYKRO MI i zyczyc im duzo odwagi i usmiechu! Jak juz jestesmy przy dzieciach , pokaze swoje pociechy.
Noemi czesto zaskakuje nas swoimi nowymi powiedzeniami. Domyslam sie , ze w szkole mozna nauczyc sie wszystkiego haha. Jednak najbardziej podoba mi sie to ,ze Noe sama umie klasyfikowac slowa na "dobre" i "zle" . I tak na przyklad pewnego dnia po szkole powiada "Mama , wiesz , ze moja przyjaciolka Irene powiedziala dzisiaj w szkole cholera ?" ( oczywiscie mowi to w wersji hiszpanskiej z przerazeniem w oczach). Wie doskonale, ze takich slow sie nie uzywa , a juz napewno nie w obecnosci rodzicow czy profesorow w szkole :-) . Jestem z niej strasznie dumna. Perfekcyjnie wlada hiszpanskim, polskim ciut gorzej (pewnie ze wzgledu na szkole, telewizje...) , do tego w szkole uczy sie angielskiego i widze, ze bardzo lubi powtarzac slowa po francusku. Lubi pisac (chociaz jeszcze sama nie umie ze sluchu) , lubi ksiazki i rysowanie. Nie wspomne juz o tancach. Bardzo chce isc do szkoly tanca, wiec napewno ja zapiszemy niedlugo. Moze nie jest geniuszem , ani chodzacym idealem , ale JEST i jest moja haha. Kocham cie kroliczku :-)
Nadusia- moj uszolek kochany. Pociecha nasza wielka. Nalogowy pozeracz ciastek :-))) . Jest niesamowita , wszystko chwyta w mig , zawsze sie przy tym smiejac. Ciekawosc nie pozwala jej przejsc obojetnie obok niczego. Wszystko musi dotknac, powachac, polizac a nawet ugryzc. Pomyslow ma tysiace i nie boi sie niczego. Wyznaje zasade "co mnie nie zabije, to mnie umocni" i tak przytrzaskujac sobie notorycznie paluszki szuflada , wyrabia miesnie dloni :-) . Pelza po podlodze i wciaga wszystkie pruszki. Czasem ugryzie sie sama w palucha , robi skwaszona mine i wzdycha glosno. Mowi "tata", "papa" i "mama", ale ulubionym jej slowem jest "ke" ( po hiszpansku oznacza "co"). Reszta slow nadal przez nas nie rozumiana :-). Zlosci sie na Noemi, kiedy ta nie kaze jej wziasc malutkich zabawek do raczek, zaciska piesci i pokazuje dziasla przerazliwie :-). Pomimo swoich wybrykow,jest slodka i potrafi rozsmieszyc nas wszystkich.Kocham cie pyzolku.
We wtorek u nas jakies swieto znowu bylo (Hiszpanie swietowaliby codziennie , gdyby mogli haha) , wiec Krzys byl w domu. Razem z Noemi kombinowali, jak tu ciekawie sie pobawic w deszczowy dzien. I wymyslili sobie, ze stworza gigantyczna farme . Moje dziecie uwielbia zwierzeta . Krzys przytargal wielgachna deche z graciarni (pomieszczenie Krzysia- narzedzia i inne niepotrzebne szpargoly) , Noemi wyciagnela farby, kredki i pisaki i wzieli sie do roboty .Do obiadu czas nam zlecial na smiechy. Juz dawno nie bawilismy sie tak dobrze. Pozniej juz tylko dekoracje i zwierzatka, ktorych Noemi ma ogromna kolekcje. Jesli ktos nie ma pomyslu na spedzenie dnia w rodzinnym gronie, dobrze sie przy tym bawiac , polecam skonstuowanie farmy :-) .
Na koniec moje poduchy do salona. Szczesliwa jestem, ze w koncu je uszylam. Material przywiozla mi mama dawno temu i tak sobie lezal i czekal. Sa proste , bez udziwnien , ze wzgledu na to, ze Krzysiu ma manie wylegiwania sie na kanapie, a co za tym idzie chcialam uniknac odcisnietych guzikow na twarzy hihi. Tak serio, chcialam proste poduchy - do ozdoby i uzytku :-) . A zeby nie bylo nudno, dodalam fiutki wlasnej roboty. Jestem calkiem zadowolona z efektu. Zdiecia robione w sypialni, gdzie najwiecej dzis swiatla.
A to fragmencik mojej wtorkowej, wieczornej pracy - nowy stol do jadalni. Mialam go pomalowac inaczej, ale zostalo przy bieleniu. Pierwszy raz robilam cos takiego, wiec pewnie nie wyszlo tak , jak powinno. Nie wiem, czy farbe trzeba rozcienczyc. Ja malowam gesta i pozniej nie moglam jej zetrzec dobrze , wiec raczej wyglada to ,j ak malowanie suchym pedzlem. Ale mnie sie podoba :-) . Jeszcze warstwa lakieru i pokaze wam calosc. Pozdrawiam cieplo i uciekam bawic sie z Noemi na naszej farmie :-) . Buziaki ogromne.